wtorek, 6 stycznia 2015

Zaklęcie 16: Raj dla rudych

   ~Perspektywa Karona~
Nowy rok bez wątpienia był NAJLEPSZY! Pierwsze klasy, dementory i mój jedyny przyjaciel, który wyleciał z Hogwartu. Tamten rok był pełen przygód, np.:
"Pociąg. Ja i Axel siedzieliśmy w przedziale. Gapiliśmy się przez okno i bawiliśmy zwierzętami. Mój szczur i jego skorpion byli razem od małego. Wojownik nagle schował się w mojej bluzie. Skorpion Axela uciekł. Chciał za nim biec, lecz gdy tylko wstał, z powrotem usiadł z przerażenia. Stanął oko w oko z postrachem czarodziejów - Dementorem... TUM DUM DUM! Jedyne co z siebie wydusił to ciche 'K..Karon, r...ratuj'. Mam pytanie; Dementory mają uczy? Bo jak tylko usłyszał moje imię to zwiał i "przywalił się do Pottera."
   Uczta nie była lepsza. Gdy przydzielano pierwszorocznych moja uwaga i cały ja zaciekawiliśmy się chłopcem bez nazwiska.
"-Avi!- krzyknęła McGonagal. Po chwili obok niej stanął chłopiec o brązowych, potarganych przez wiatr włosach. Zieleń jego oczy widać było tak dobrze, że razem z Axim baliśmy się go. Cała sala wybuchnęła śmiechem. Draco wydarł się 'Bez rodu! Brudna krew!' za co dostał ode mnie po gębie.
-Nie śmiejcie się z niego!- byłem szybszy od wstającego Dumbledora. Wszyscy zamilkli. Tiara coś wymamrotała pod nosem i krzyknęła dumnie 'Slytherin'. Chyba jako jedyny prawie skakałem z radości. Mój przyjaciel też się cieszył.
Po przydzieleniu małolat dyro poszedł przemawiać niczym król do.. plepsu. Miałem okazję spełnić marzenie. Podszedłem więc do miejsca dyrektora i usiadłem na nim. Wszyscy parsknęli śmiechem. Dumbledore odwrócił się. Z niedowierzeniem patrzył jak JA się zwijam ze śmiechu.
-K...Karon zejdź.- powiedział do mnie łagodnym tonem.
-A mogę na kolanka?- znowu wszyscy się zaśmiali. Nie wiem co w tym zabawnego. Pogonił mnie do reszty Ślizgonów. Ax już poklepał kusząco moje miejsce..."
   Jak każdy się domyśla "normalny" i "grzeczny" byłem przez tydzień. Przez ten czas poznałem bliżej Aviego.
"-Opowiedz coś o sobie, rodzinie, może znajomych...- prosił Axel. Ax jest wysokim blondynem z długimi włosami. Jego piwne oczy nigdy nie patrzyły na kogoś wrogo. Karnację miał jasną, cerę - nieskazitelną i gładką. Nie lubił być smutny, więc ciągle się uśmiechał. Na szyi zawsze nosił pentagram albo serce przebite dwoma mieczami. Ten drugi medalik dostał od czarodziejki, którą kiedyś odwiedził z rodzicami i zakochał się w niej. To jego amulet.
-Jak już wiecie jestem Avi. Nic nie wiem o rodzicach. Umarli w wypadku samochodowym...- zamilkł, by zaraz się zerwać jak oparzony.- Mogę wam coś wyznać?
-Pewnie!- powiedział wesoło Axel, zwany także Lykosem.
-Jestem śmierciożercą. Mało tego, prawą ręką SAMI-WIECIE-KOGO!
-Nie martw się.- odbandarzowałem rękę. Zawsze skrywałem "znamię" na prawej ręce. - Też jestem. Pewnie znasz parę małżonków Bellatrix i Rudolfa Lestrange. To moi rodzice.
-Coś kojarzę...
Axel był trochę nie w temacie. Speszony zaproponował odwiedzić mojego jednorogiego przyjaciela- Nitra. Nasz trójka go kochała.Po całym przegadanym dniu wiedzieliśmy, że Avi to trzeci muszkieter."
   W dalszych tygodniach działo się wiele. Bójki, kłótnie, lekcje. Chcę wam jeszcze trochę przybliżyć postać Aviego z wyglądu. Pozwólcie, że zacytuję jakby z książki.
"Przybiegł do nas pierwszy raz nie w stroju szkolnym. Na jasnych policzkach był czerwony, bo spieszyło mu się. Jego brązowe, zmierzwione przez wiatr włosy opadały na lśniące, żywe zielone oczęta. Ubrany był w białą koszulkę z napisem SATAN i z odwróconym pentagramem. Było mu jednak chłodnawo, ponieważ miał lekki, niebieski sweterek z białymi wzorami. Nosił podarte, ciemne jeansy i czarne trampki." To właśnie był Avi. Po kolejnych nudnych tygodniach baliśmy się, że umrzemy z doskwierającego nam uczucia- nudy. Jednakże, Axel wpadł na ciekawy pomysł:
"-Zostańmy treserami Charłaka!- powiedział jak zawsze wesoły. Jego pomysły zawsze, ZAWSZE źle się kończyły, ale... i tak poszliśmy go szukać. Wymknęliśmy się w nocy, by schwytać psa. Nie było trudno. Sam do nas przybiegł.
-Doobry Charłaczek.- zacząłem. - Chcesz kosteczkę to usiądź. No, siad.
Chłopacy zwijali się ze śmiechu. Razem go nawoływaliśmy. Avi chciał go pogłaskać, lecz trójgłowy pies go ugryzł. Przestraszeni w jednej chwili odskoczyliśmy. Stanął przed nami wysoki człowiek, mężczyzna ściślej mówiąc.
-Syriusz Black...- oniemiałem, by zaraz dodać.- Do nogi!
Syriusz to kuzyn mojej mamy, syn siostry jej mamy.
-Jak ty się do wujka zwracasz! Matka cię nie nauczyła?
-Nie..."
   To chyba było śmieszniejsze od przyjazdu. Po wielu miesiącach nauki przyszedł czas na rozstanie. Kolejne ciekawe rzeczy się działy.
"Peron 9 i ¾... W KOŃCU! Moja mama i tata już na mnie czekali.
-Avi, a co z tobą?- odważyłem się zapytać, gdy wysiadaliśmy.
-Podobno czeka na mnie wujostwo.- odparł szczęśliwy. Cieszyliśmy się jego szczęściem. Gdy wysiadaliśmy wręcz byliśmy miło zaskoczeni. Mama Axela przytuliła Aviego i powiedziała uradowana:
-Avi, skarbie, jestem twoją nową mamą. Jedziesz z nami do domu.
Z Axelem skakaliśmy z radości. Nasza trójka się nie rozstała i to było piękne."
   Szkoda, że trzeci rok już minął. Avi i Axel nie chodzą już do Hogwartu. Jednak i tak są ze mną! Piszemy listy i spędzamy wspólnie wakacje.

~Perspektywa Faye~
Po lekcjach postanowiłam przejść się do toalety Jęczącej Marty i trochę z nią porozmawiać. Jak się ją bliżej pozna nie jest aż taka zła szczerze mówiąc. Weszłam do pomieszczenia i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to osoba, siedząca przy jednej z kabin i opierająca się o drzwiczki.
-Karon? Ej, wszystko ok?- pytam, podchodząc szybko do niego i kucając przy nim. Był blady, słaby.- Możesz się podnieść?
-Wszystko w porządku.- powiedział, starając się wstać, lecz upadł z powrotem na podłogę.
-Właśnie widzę.- prycham, zarzucając sobie jego rękę na ramię aby mógł przenieść ciężar ciała na mnie. Przytrzymuję go mocno.- Idziemy.
-Gdzie i po co?
-Zobaczysz.- wzdycham, wiedząc że się nie zgodzi jeśli powiem mu prawdę.
-Nigdzie nie idę!- wyrywa mi się i opiera o ścianę.
-Karon, idziesz! Już! Pielęgniarka musi cię zobaczyć, idę o zakład że jesteś odwodniony!
-Nic mi nie jest.- upiera się przy swoim.Wzdycham, zabije mnie później.
-Mobilicorpus.- rzucam, przemieszczając go do skrzydła szpitalnego i pokazując pielęgniarce o co chodzi oraz mówiąc gdzie i w jakim stanie go znalazłam.
-To tylko zatrucie pokarmowe - mówi - przy moim trybie życia to normalne.
-Tak, normalne zatrucie pokarmowe trwające już ponad tydzień?- warczę.
-Może mój tasiemiec się odzywa.- odparł, na co pielęgniarka prawie oszalała.
-Czemu nie mówiłeś, że masz tasiemca!- wzdycham, widząc jak kobieta lata w tę i z powrotem.
-Bo ją lubię.- odparł spokojnie. Unoszę brwi.
-Wiesz, że możesz przez nią umrzeć?- pytam, zmartwiona.
-Dogadałem się z nią. Miała pomagać mi utrzymać wagę i linie ale ja ciągle jestem gruby.- upiera się. Szlak mnie chyba trafi i zaczynam się z nim kłócić, że jest chudy.
 Kiedy Dumbledore przychodzi zostaję wyproszona z sali. Szwędam się bez celu po szkole, szukając jakiegoś zajęcia ale w głowie wciąż mam sprzeczkę o wagę chłopaka.
- Fuck... - Klnę pod nosem. W końcu rezygnuję ze spaceru i siadam na oknie w salonie wspólnym Ślizgonów.
-Co jest?-zapytał blondyn siedzący na sofie przed kominkiem.
- Nic. - bąkam. Odwracam wzrok za okno, przyglądając się jakiemuś ciemnemu punktowi w oddali.
- Ta... Najlepiej uciekać od prawdy...-palnął wywracając oczami.
- Mhm. - przysuwam kolana bliżej klatki piersiowej. Pociągam nosem. Nie mam zamiaru z nim rozmawiać. To przez jeden, głupi pocałunek z nim zaczęłam się kłócić z Karonem. Przez moje same rozmowy z Malfoyem zaczęła się cała akcja.
- Och. Nie strzelaj fochów. I tak ci to nic nie da. Powiesz mi o co chodzi czy mam się popytać po szkole?-zapytał z nadzieją iż w końcu wyjaśni mu co sprawiło iż jest taka wściekła.
- Karon. Nie zauważyłeś, że twój kuzyn popadł w anoreksję i się o to spiera? - warczę. Odwracam wzrok w jego stronę. - Nie zauważyłeś co się zaczęło dziać odkąd Karon zobaczył jak się całujemy ? Nic?
- Jakoś nie zwróciłem na niego większej uwagi...-przyznał szczerze i do niej podszedł zakładając jej rękę na ramieniu.
Zrzuciłam jego rękę, patrząc w te metalowe oczy. - A ja owszem. Martwię się o niego!
- Nie chodzi o to że się o niego nie martwię. Martwię się o niego jak o Dianę i... O ciebie.-ostatnie słowo wyszeptał ledwo słyszalnie.
- Nie masz się po co o mnie martwić. - mówię cicho. Chowam twarz w ramionach. - Co ja mam robić...
- Jeżeli chodzi o Karona daj mu jakieś dwa tygodnie. Później da ci dojść do głosu i może zrozumie że to ja spieprzyłem sprawę, a nie ty.-wytłumaczył u uśmiechnął się delikatnie.
- Nie wiem czy wytrzymam tyle. - mówię jakby sama do siebie. Podnoszę głowę, patrząc na niego i olewając łzę na policzku. - Wiesz, nie jesteś takim chamem jak wszyscy mówią. Potrafisz być miły.
- Ta... Niekoniecznie, ale uwierz że dla przyjaciół nie jestem taki zły.-zaśmiał się lekko.- A jeżeli Karon nie odezwie się za najbliższy tydzień wyjaśnię mu że poniosły mnie emocje. Jeżeli ciągle nie będzie się do ciebie odzywać powinnaś się martwić.-przyznał i wytarł jej łzę z policzka.
- Dziękuję. - pociągam nosem. Zeskakuje z parapetu i przytulam do niego. - Na prawdę dziękuję Draco.
- Nie ma za co mała. Dla mnie jesteś jak młodsza siostra. Znaczy teraz. Trzeba podkreślić to teraz.-zaśmiał się lekko i odwzajemnił tulasa.
- Dziękuję. - mrucze. Całuje go w policzek.
- Podziękowania zostaw na czas kiedy Karon zacznie się odzywać. Unika mnie, Diany, Potter'ówny... Sporo ślizgonów. Cały czas przesiaduje ze swoim szczurem i jednorożcem...
-Wiem. Nawet nie tępi rudych.- wzdycham.
- Weasley mają raj na ziemi bez niego.- przyznał i westchnął.-Co powiesz na to żeby to nadrobić?-zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Haha, co ci chodzi po tej blond czuprynie? - unosze lekko brwi.
- Mały żarcik dla Rona Weasley'a i jego szlamy. Co ty na to?
- Ja... miałam być dla nich miła. - wzdycham. - Wiesz, tata.
-Ach tak. Kompletnie zapomniałem.-przyznał szczerze.- Ale nie obiecywałaś że będziesz 'miła' dla Ginny Weasley... Ostatnio żaden slizgon jej nie drażnił... Po części ciekawi mnie dlaczego, ale to nie ważne.-przyznał z uśmiechem.
- Hmm, co prawda to prawda. - kąciki ust lekko unosze ku górze. Związuje szybko włosy w koński ogon i ciągnę Draco przez korytarz. - Chodź, wiem gdzie może być.
- Ej! Czekaj! Sami nie damy rady! Jak Ronnie się dowie co zrobiliśmy jego siostrze to będzie mało powiedziane że wściekły. Przyda się pomoc. Co powiesz na Dianę i Blais'a?
- Leć po Blaisa. Idę po Dianke. - uśmiecham się szeroko pierwszy raz od paru dni. Szczerze, mocno.
-Okej! Spotkamy się pod biblioteką za dziesięć minut!
- Okej!- krzyczę juz z daleka, biegnąc w stronę pokoju Diany.
~*~
Przybiegam z Dianą pod bibliotekę. Chłopacy już czekali. - Dobra, jaki jest plan? Po drodze widziałam, że ruda siedzi na boisku of quidditcha.
- To ułatwia sprawę. Potter będzie tam ćwiczył za...-spojrzał na zegarek i potem na całą trójkę.-30 minut. Poćwiczymy zaklęcie lewitujące na jej książkach i wrobimy że to Potter je zabrał. Oczywiście ty Faye ją zagadasz. Ma do ciebie jako takie zaufanie. Ja się zajmę schowaniem książek do plecaka Potter'a, a ty Blais mi pomożesz. Kiedy parka zacznie się kłócić spuścimy na nich jakiś śmierdzący eliksir który sporządzi Diana. Co wy na to?-przedstawił swój plan.-Może chcecie dodać coś od siebie?
- Mi pasuje. - wzruszam ramionami. Diana coś mamrocze że umie tylko eliksiry o śmiertelnym działaniu. Szybko pisze jej składniki i sposób przyrządzenia śmierdzącej bomby, która tak szybko nie schodzi. Z uśmiechem udajemy się na swoje stanowiska. Podchodzę do Ginny i zaczynam rozmawiać z nią o ostatniej pracy domowej z zielarstwa oraz o tym, że potrzebuje pomocy z eliksirów. Kątem oka widzę jak chłopcy realizują plan.
Draco zabrał pierwsze dwa podręczniki od zielarstwa i magicznych stworzeń. Blais za to ostatni który był na ławce, czyli od zaklęć. Po chwili zniknęli i po ok. 20 minutach rozglądając się na wszystkie strony wsadzili podręczniki rudej do plecaka Pottera. Dali znać kciukiem do góry że wszystko jest gotowe.
- Okej, jak coś się zgadamy. Zapomniałam, że mam koło eliksirów. Papa. - odeszłam od Weasley i pomachałam jej na pożegnanie, znikając za rogiem.
-Podejrzewa coś?- zapytał Malfoy.
- Nic a nic. - mówię dumnie. Diana po chwili przebiega do nas z flakonikiem. Kolor dobry, smród również. Jak dobrze, że umie zrobić wszystko kiedy ma przepis.
-No to teraz pytanie kto użyje zaklęcia lewitującego.-zastanowił się platynowy blondyn.
- Wingardium leviosa. - macham odpowiednio różdżką i zrzucam bombę na kłócącą się parę.
- Wiejemy!-rzuca blond włosy chłopak i rusza pędem przez korytarz śmiejąc się.
Uciekamy do pokoju Ślizgonów. Śmiejemy się, dysze z wysiłku.
-Nie no to było mocne!-śmieje się blondyn.-Potter i Weasley będą chodzić i śmierdzieć przez tydzień.-śmieje się głośne i z zadyszką Dracon.
-Haha, nikt nich na lekcje nie wpuści. A co dopiero do pokoi.
- Będą spać na korytarzach.-wtóruje Malfoy mówiąc to równocześnie z Dianą.
- Haha, szkoda korytarzy.
- Ta gruba wiedźma nawet na płótnie będzie czuć smród od nich. Nie wpuści ich do dormitorium.-cały czas śmiał się Malfoy co chwila łapiąc oddech.
Zwijaliśmy się ze śmiechu, nagle Diana i Blaise gdzieś zniknęli. - Ej, gdzie ich poniosło?
-Nie wiem, ale jeżeli coś się między nimi kroi Blais nie żyje.-przyznał całkowicie poważnie blond włosy chłopak.
- Przesadzasz. Twoja siostra tez ma prawo się zakochać.
- Jak będzie starsza. Na razie to jeszcze dziecko.-wyolbrzymiał Malfoy.
Ona jest w twoim wieku. - śmieje się i siadam na oparciu kanapy. - Pomysł że Diana też jest zazdrosna kiedy podrywasz większość dziewczyn.
- To nie ma związku! Ona jest ciągle młodsza! Co tam że o parę minut.-podawał argumenty które nie dawały mu nic, poza coraz większym rozbawieniem blond czarownicy.
- Tak, tak. - przewracam oczami. - Daj jej czas
- Ta rozmowa straciła sens.-powiedział poważnie Draco, a po 5 minutach wybuchł śmiechem.-Wybacz, ale naprawdę nie wyobrażam sobie mojej siostry w ramionach najlepszego przyjaciela. To po prostu nie idzie w parze.-wyjaśnił.
- Pożyjemy zobaczymy. - wzdycham. Kładę się na oparciu, balansując przy nie wielkim przepaści ku ziemi.
-Zobaczymy.-zgodził się blondyn.-Nie wiem jak ty, ale ja idę pouczyć się z eliksirów. Jak chcesz pogadać to znajdziesz mnie w bibliotece.-rzucił i wyszedł z dormitorium.
- Miłej nauki. - wołam za nim. Wracam do pokoju i siadam na łóżku. Wyjmuję z pod poduszki książkę o czarnej magii i zagłębiam się w lekturze.

Dodałam to, ponieważ mięliśmy dwa tygodnie wolnego. Niebawem ferie zimowe i mam nadzieję, że uda mi się podczas nich dodać przynajmniej parę nowych rozdziałów. Wesołego Nowego Roku i adios ~