środa, 20 lipca 2016

Zaklęcie 25: Miało być inaczej

Nowym uczniem rzeczywiście okazał się Karon. Jednak unikał mnie jak ognia, starając się uciekać spojrzeniem. Zamiast tego pochłaniały go rozmowy z Dianą. Usiadłam w jednym z przedziałów, opierając policzek o zimną szybę patrzyłam na krajobraz zmieniający się co rusz. Kolejny rok w Hogwarcie. Tym razem bez specjalnych zadań, bez rozkazów od zdenerwowanego ojca. Na wszystko przyjdzie pora. Mam tylko czekać.
Ziewam znudzona jazdą, choć niecałe kilka godzin temu ruszyliśmy. Znudzona otaczającym mnie gwarem, okrzykami radości z ponownego spotkania.
Przechodząc przez hol do ubikacji posyłam kilku osobom nieznaczny, lekki uśmiech.
Bez słowa mijam Draco, braci Weasley, Pottera. Mam ich gdzieś. Ich docinki nie dobiegają do moich uszu. Tylko cisza, uczucie utkwionych w moje plecy spojrzeń.
W końcu docieramy na miejsce. Zamek nic się nie zmienił, szkoła stoi tak jak stała. Wielka, okazała, ze starych cegieł i ciemnych dachówek. Nauczyciele również się nie zmienili. Na twarzach kobiet nie widać zmarszczek, profesorzy nie zdają się wyglądać na starszych. Wszystko takie niezmienne. Wielka Sala ustrojona dokładnie tak samo, jak mojego pierwszego dnia w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Pierwszoroczni podchodzą do stołka, Tiara na moment spoczywa na ich głowach, wykrzykuje dom do jakiego od dziś, przez kolejne siedem lat będą należeć. Uczniowie wydają odgłosy aprobaty, szczęścia bądź zawodu. Lecz wszystko wydaje się takie odległe, nierealne. Całą sytuację obserwuję jakby to był sen.
Czyżbym śniła?
Zerkam w górę. Zamiast sufitu usłanego świecami widzę ciemność. Chyba zaczynam panikować. Duchów już nie ma. Twarze uczniów są mi nieznane, coraz bardziej rozmazane. Głos dyrektora przytłumiony, jakby dochodził z daleka.
Patrzę na swoje ręce. Znikam. Staję się blada, przezroczysta. Jakim cudem?
Nagle wszystko przysłania mrok.
~*~
Głośny trzask wyrywa mnie ze snu. Podskakuje na krześle, unosze głowę na nauczyciela języka angielskiego. Patrzy na mnie srogo, kręcąc głową.
-Co się z tobą stało Faye? Byłaś taką dobrą uczennicą. -wzdycha. Przecieram delikatnie oczy, starając się nie rozmazać makijażu. Moje włosy sterczą na różne strony.
-Oby mi to było ostatni raz. -grozi palcem, wokół słychać śmiechy. Rozglądam się po klasie. Normalni uczniowie. Anglia, rok 2014. Patrzę na swoje dłonie, na otwarty zeszyt, nierówne pismo. Zerkam na osobę, z którą siedzę w ławce. Chłopak o czarnych włosach, z tatuażami i kolczykami. Obiekt moich westchnień.
-Pewnie znowu się puszczała w nocy. -słyszę śmiech mojego byłego siedzącego z tyłu. Jasne blond włosy, stalowe oczy. Jak Malfoy. Czyli cała moja przygoda z Hogwartem to był sen?
Nie jestem Faye Riddle.
Jestem zwykłą uczennicą w Londyńskiej szkole średniej. Nie wyróżniającą się zbytnio od innych dziewcząt, ciągle kłócącą się z byłym i starającą o nie zainteresowanego kolegę.
Czyli tamten świat....
Był snem?

Hej, witajcie! Cieszę się, że dobrnęliście do końca.
Wiem, zabijecie mnie za to zakończenie. Do tego w takim momencie.
Jednak dziękuję każdemu kto dotarł aż tutaj. Kto wspierał i pomagał, trwał.
Do zobaczenia w innych historiach moi czarodzieje!

poniedziałek, 16 maja 2016

Zaklęcie 24: Wesołe miasteczko

Mam dzień wolny. Mogę robić co chcę, więc udaje się do świata mugoli. Thorpe Park pod Londynem, jak mówi reklama, jest najlepszym sposobem na weekend. Szalone kolejki górskie, karuzele, wiele zabawy, szczęścia, miłości.. i ja sama. Ale cóż, samotnikami stajemy się z wyboru lub po prostu tacy się rodzimy. Wóz albo przewóz, jak to mawiają.
Staje w kolejce do domu strachu, choć dobrze wiem, że mnie nie zdziwi. Mimo wszystko bawią mnie krzyki dziewcząt na widok plastikowej mumii czy pracownika w przebraniu zombie.
~*~
Po paru godzinach samotnej zabawy nudzę się. Jednak spędzanie czasu w wesołym miasteczku samemu nie jest takie fajne jak ze znajomymi. Siadam przy jednym ze stolików podwórkowej kawiarni. Ciekawe czy Eve odpisze na mój list. Może Diana się odezwie. Chciałabym móc choć przez chwilę oderwać się od nudnej rzeczywistości i pobawić wraz z nimi. W mojej głowie rodzi się także myśl -jak wakacje spędza Karon. Czy bawi się dobrze w Niemczech? Czy jest wraz z rodziną, czy może z przyjaciółmi? Kto wie.
-Można się przysiąść? -podnoszę wzrok na chłopaka. Kiwam głową, badając jego wygląd. Dość wysoki, ciekawej postury, blond krótkie włosy, rozwiane na wszystkie strony.
-Jesteś tutaj sama? -zadaje kolejne pytanie. Ponownie odpowiadam skinieniem. -Jestem Shane. -podaje mi rękę. Ściskam ją.
-Faye. -przedstawiam się, powoli wracając do otaczającej mnie rzeczywistości. -Dlaczego jesteś tu sam?
-Brat zostawił mnie samego, z chłopakiem gdzieś poszedł.
-Z chłopakiem? -unosze brwi. Homoseksualiści są coraz częściej spotykani, choć to wciąż nie powszechne.
-Ano. I zostałem sam. -wzdycha. -Może pobędziemy sami razem?
-Em... jasne, czemu nie.
Pozwalam, by pomógł mi wstać. Kierujemy się na jedną z atrakcji, potem kolejną. Rozmawiamy dużo, udało nam się znaleźć wspólny język. Dowiaduje się, że słucha podobnej muzyki, choć spokojniej. Poszedł bardziej w klasycznego rocka i grunge. Oboje lubimy fantastyczne, niezwykłe opowiadania, filmy. W końcu wszystko co względnie nie istnieje jest ciekawe dla człowieka.
Po wielu godzinach zabawy przychodzi niestety czas na pożegnanie. Każdy musi wracać do siebie. Przytulam go mocno.
-Dziękuję za dzisiaj. -uśmiecham się szeroko.
-Oj, ja także. Spotkamy się jeszcze? -pyta z nadzieją.
-Jasne. Na pewno na siebie wpadniemy. -zapewniam. Chłopak podaje mi jeszcze swój adres i prosi o wymianę listów. Obiecuję wysłać do niego jeden niebawem i szybko znikam z wesołego miasteczka.
Niestety muszę powrócić do ojca. Do roboty. Muszę się szkolić. Jeśli w nowym roku będę odpowiednio silna i spełnię zadania od ojca, będę mogła się normalnie uczyć. Już bez knucia jak zabić Pottera, bez niepewności czy wielki Lord Voldemort nie usunie mnie ze szkoły.
Będę mogła żyć.
Do końca wakacji wymieniam listy z Shane'm. Pocztą sowią. Okazuje się, że on także jest czarodziejem, ale z innej placówki.
Jednak nadchodzi ten, dla niektórych, upragniony czas. Czas do szkoły. Hogwarcie przybywam!
Pakuję swoje rzeczy, szykuję szatę i czekam na pociąg, na magicznym peronie 9 i 3/4. Kilka znajomych twarzy przewija się w tłumie, jednak jednego osobnika nie mogę zidentyfikować. Czarne włosy, kolczyki w wardze, grzywka. Spod rękawa koszuli wystają kolorowe malunki na ciele. Nigdy nie spotkałam się jeszcze z kimś takim, nietypowy wygląd nie jest zbyt często spotykany. Przyglądam się mu uważniej, marszcze brwi. Kojarzę kolor tych oczu, ich wyraz, skądś znam te rysy twarzy.
Karon?

sobota, 23 stycznia 2016

Zaklęcie 23:Początek

 Treningi, treningi i jeszcze raz treningi. Ojciec bardzo surowo i poważnie traktuje czas wolny, jaki mam dzięki wakacjom. Muszę się doskonalić, być silniejsza. Jeśli zginie mam zająć jego miejsce, a do tego muszę być odpowiednio przygotowana. Koniec z użalaniem się nad sobą. Koniec z wiarą w miłość, dobroć, przyjaźń. Liczy się tylko siła i umysł. Wiedza, to już połowa sukcesu. W końcu w silnym ciele zdrowy duch. Mój pierwszy rok w Hogwarcie wypadł dość dziwnie, ale ten będzie zupełnie inny. Weasleyowie pożałują każdej chwili, w której śmiali się ze mnie, córki Tom Riddla. Potter pożałuje, że w ogóle się urodził.
-Jeszcze raz! Włóż w to więcej energii!- rozkazuje. Duszę, ale znów przybieram pozycje.
-Crucio!- rzucam na mugola przywiązanego przede mną. Kto by pomyślał, że się stanę tak bezwzględna. Jeszcze nie dawno nie byłabym w stanie chociażby go uderzyć. A teraz? Zadawanie mu bólu sprawia mi przyjemność. -Avada Kedavra!
-Brawo, brawo. Nareszcie.- ojciec klaszcze. Pierwszy raz w życiu jest ze mnie taki dumny. - Idź. Masz czas dla siebie. 
Kiwam głową i kieruję się do swojego pokoju. Po drodze mijam Nagini. Już pełznie po obiad, który jej przed momentem przygotowałam.
Siadam u siebie w pokoju. Wzdycham. Nie mam co robić. Nastawiłam się już na wakacje pełne roboty, więc nie mam za bardzo pojęcia co ze sobą zrobić. Zerkam na zdjęcie w starej, drewnianej, brązowej ramce.Znajomi z Hogwartu, śmiejący się do obiektywu. Ciekawe, czy ktoś odpisałby na mój list. Biorę kartkę papieru, pióro i siadam do stołu. Piszę do Eve. Sama nie wiem czemu w pierwszej kolejności pomyślałam o niej. Opisuję jak mi nudno, że nie za bardzo mogę się ruszać stąd. Pytam co u niej, czy daje radę z bratem w jednym domu. Znajduję jakąś kopertę i adresuję list. Podaję go sówce, mówię gdzie ma lecieć. Wzdycham. Nudno.
Włączam muzykę na słuchawkach i kładę się na łóżku. Rozkoszuję się dźwiękami Iron Maiden w utworze Fear Of The Dark.
I am a man who walks alone
And when I'm walking a dark road
At night or strolling through the park
When the light begins to change
I sometimes feel a little strange
A little anxious when it's dark.
Dopiero teraz czuję jak moje mięśnie bolą po ciężkich treningach. 
Fear of the dark, fear of the dark
I have a constant fear that something's always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's always there
Have you run your fingers down the wall
And have you felt your neck skin crawl
When you're searching for the light?
Sometimes when you're scared to take a look
At the corner of the room
You've sensed that something's watching you
Fear of the dark, fear of the dark
I have a constant fear that something's always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's always there.

Siadam, krzywię się. Czuje jak każdy drobny mięsień w ciele staje się coraz cięższy. 
Have you ever been alone at night
Thought you heard footsteps behind
And turned around and no one's there?
And as you quicken up your pace
You find it hard to look again
Because you're sure there's someone there
Fear of the dark, fear of the dark
I have a constant fear that something's always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's always there
Watching horror films the night before
Debating witches and folklores
The unknown troubles on your mind
Maybe your mind is playing tricks
You sense, and suddenly eyes fix
On dancing shadows from behind.

Do mojej głowy wpada pewna myśl. Wesołe miasteczko. Nie byłam w nim... nigdy tak na prawdę. Gdyby tak wymknąć się z tej rudery i pojechać do Londynu? Mogłabym wreszcie zobaczyć czy to na prawdę taka świetna zabawa. 
Fear of the dark, fear of the dark
I have a constant fear that something's always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's always there
Fear of the dark, fear of the dark
I have a constant fear that something's always near
Fear of the dark, fear of the dark
I have a phobia that someone's always there
When I'm walking a dark road
I am a man who walks alone.

Rozciągam się i przerzucam parę utworów dalej. Schylam się po kufer. Wyjmuje go spod łóżka i znajduję w nim stare książki. Przed zakończeniem roku zwinęłam je z biblioteki szkolnej, z działu ksiąg zakazanych. Otwieram jedną z nich zatytułowaną "Prawdziwa historia magii". Jestem ciekawa ile rzeczy ukrywają przed nami podczas lekcji. Zabieram się za lekturę, przepisując do zeszytu najważniejsze zagadnienia z przeszłości czarodziejów. Na prawdę wiele faktów przed nami zatajają. Ciekawe czy to ministerstwo zarządziło, że pominą te fakty, czy może nasz dyrektor. 
Pochłaniam kolejne zasoby wiedzy, niezmiernie zdziwiona i zafascynowana. Że też takie rzeczy miały miejsce w historii. Salazar Slytherin miał potajemny romans z uczennicą, jeden z pierwszych czarodziejów był homoseksualistą dlatego rozpętała się wojna o której wszyscy wolą nie wspominać. Niby błahostki, a jednak ciekawe. 
Czuję, że oczy coraz bardziej pieką. Zaznaczam sobie stronę na której skończyłam, po czym odkładam księgę pod łóżko i zakopuję się w pościeli.