środa, 4 lutego 2015

Zaklęcie 17: Drugie zadanie

W końcu nadszedł czas drugiego zadania Turnieju Trójmagicznego. Ubieram szatę i nakładam blady podkład, aby zatuszować sińce pod oczami. Czarną kredką do oczu podkreślam mocne linie, pociągam po rzęsach tuszem. Jasne, długie włosy zaplatam w dwa warkoczyki. Ostatni raz patrzę w lustro i wzdycham.
-Okej, czas unieszkodliwić Pottera.- mówię sama do siebie, świadoma że jako jedyna zostałam w dormitorium. Chowam różdżkę i wychodzę na zewnątrz. Omijam Wielką Salę, gdzie wciąż trwa śniadanie. Siadam blisko jeziora, przy którym ma się rozpocząć kolejne zadanie i rzucam kamienie, które wpadną mi w rękę. Patrzę uważnie jak odbijają się od gładkiej tafli wody i znikają w głębinie.
-Idziesz?- pyta znajomy głos, klepiąc mnie po ramieniu. Podnoszę wzrok i napotykam metaliczne oczy Dracona.
-Tak, pewnie.- zdobywam się na promienny uśmiech i wstaję z trawy, otrzepując szatę. Udajemy się na łódki, którymi następnie przepływamy na wysokie, metalowe trybuny. Uczestnicy przygotowują się, a organizatorzy tłumaczą przebieg zadania.
Słychać wystrzał i wskoczyli. Skupiam się i wyjmuję różdżkę pod peleryną. Mówię szeptem zaklęcia, aby jak najbardziej zdezorientować Pottera, w najlepszym wypadku sprawić by się utopił. Napuszczam na niego różne stworzenia morskie, z czasem nawet Syreny zaczynają mnie słuchać i płyną w jego stronę z ostrymi trójzębami.
-Hej, patrzcie. To nie Karon?- szepty dziewczyn obok mnie zwracają moją uwagę. Nie przerywając zaklęć, podnoszę wzrok. Rzeczywiście Lestrange wyłania się zza drzew po drugiej stronie jeziora. Coś jest jednak nie tak.Myślę przez chwilę, że się mylę, jednak oczy mnie nie mylą.Solidne, końskie cielsko, długa grzywa i róg. Znów jednorożec. Zaczęłam panikować, lecz starałam się nie przerywać krzyżowania planów Gryffona. Niestety strach przezwyciężył i chowając różdżkę, zeskoczyłam z żelaznych trybun, po czym szybko udałam się do jednej z łódek.
-Zabierz mnie stąd. Szybko.- poprosiłam Hagrida, który dbał o łodzie. Spojrzał na mnie z ukosa, lecz go zignorowałam, wciąż wpatrując się w koszmarne stworzenie.- No dalej!
~*~
-Kto wygrał?- zaciekawiłam się, siedząc na parapecie dormitorium.
-Potter, a kto? Wypłynął jako ostatni, ale dwie osoby uratował. Jedną laskę zaatakowały druzgotki.- wzdycha Zabini. Dziękuję i wracam do czytania książki.
-Zaczytasz się na śmierć w tym tempie.- zauważył ktoś. Zignorowałam wszystkich wokół, mamrocząc coś pod nosem.
-Faye. Zaczytasz się w tym tempie. - powtarza i zabiera mi książkę. Patrzę w jego platynowe oczy i z lekką irytacją zeskakuję z parapetu. Podchodzę i staram się wyrwać mu moją własność. Jako iż chłopak jest wyższy uśmiecha się triumfalnie i rzuca książkę wprost w ręce Crabba.
-Oddawaj, mendo!- warczę i doskakuję do kolejnego kolegi. On jednak szybko ją odrzuca blondynowi, który chowa ją pod pelerynę.
-Draco!- jęczę z irytacją, stając przed nim i zakładając ręce na piersi.
-Czas odpocząć od książek. Nie wyobrażam sobie ciebie jako okularnicy. - tłumaczy sie, a raczej próbuje.
-No dawaj! I tak nie mam nic lepszego do roboty.
-Nie przesadzaj! I tak jesteś najlepsza we wszystkim. Nie rozumiem dlaczego ciągle kujesz! Wszystko masz obcykane.
-
Bo lubię.- warczę.- No oddaj, ładnie proszę. Nie mam co robić.
-Idź na korytarz posiedź z Dianą. Właśnie! Diana coś ostatnio jest przymulona i w ogóle nie chcę gadać. Możesz obczaić o co chodzi. Nawet Potter'ówna próbuje coś zdziałać i nic.
-To jasne.- prycham, jakby tylko on się niczego nie domyślił.- Martwi się o ukochanego kuzyna!
-Ja też się o niego martwię! Po prostu nie chce ze mną gadać. Czy on i Diana mają jakiś pakt!?
-Haha, co? Pakt?- wybucham śmiechem.
-No przeciwko mnie. - burczy i udaje obrażonego. Podejrzewam, że jest obrażony. Wzdycham i przepraszam go, zapewniając że to nie dotyczy jego. Podchodzę bliżej i przytulam go mocno. Odwzajemnia miły gest i całuje czubek mojej głowy, gładząc lekko po blond włosach. Uśmiecham się i kiedy zabieram mu spod peleryny książkę, udaję się na korytarz sprawdzić co z tą Dianą.