poniedziałek, 1 lipca 2013

Zaklęcie 1: Pociąg

 Początek roku szkolnego. Chyba ... Nie chodząc do szkoły, nie wie się kiedy rozpoczyna się, a kiedy kończy rok szkolny i tak dalej. Ja, Faye Riddle, jedyna córka Tom'a Riddla - zwanego także Lordem Voldemordem - zostałam skazana na dożywocie w Azkabanie za to, że w ogóle wyszłam na świat. To niesprawiedliwe ! Jednakże pewien stary czarodziej, dyrektor szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, Albus Persiwal Wulfryk Brian Dumbledore dał mi kuszącą propozycję, która utrzymała by mnie na wolności. Było to uczęszczanie do jego szkoły. Nie wiem, czy dobrze postąpiłam przystając na ten układ, ale przynajmniej nie muszę kisić się w jakimś zgniłym więzieniu.
-Jutro jedziesz do szkoły, ciesz się !- oznajmił mój ojciec, gdy powróciłam do naszego "domu". Wzięłam to słowo w cudzysłów, gdyż tej starej, opuszczonej nory domem nazwać nie mogę.- Mam nadzieję, że Dumby ci wszystko przygotował.
-Wszyściuteńko, panie.- oznajmiłam z powagą i szacunkiem.- Jutro o dziewiątej rano pociąg wyjeżdża do Hogwartu.
-To dobrze, bo mam dla ciebie pewne zadanie.- przekazał mi je w języku węży, który rozumie tak niewielu. Niestety nie mogę zdradzić cóż to za sekretna misja. Chcąc, nie chcąc już niebawem znajdę się tam, gdzie zawsze chciałam być - w szkole !
*
Nadszedł ten dzień. Nareszcie mam szansę nauczyć się wielu rzeczy, poznać innych ludzi. Nigdy nikogo nie poznałam, no może z jednym wyjątkiem. 
 Muszę przyznać, że kiedy weszłam na peron 9 i ¾ na stacji King Cross w Londynie to oniemiałam z zachwytu. Nigdy nie widziałam na oczy podobnego miejsca, ale nie ma co się dziwić. W końcu przez całe moje życie wychowywałam się w ukryciu, na Śmierciożerce i zabójce. 
-Hej !- ktoś krzyczał z daleka.- Faye! Faye !
-Tu jestem!- pomachałam w górze ręką, by osoba ta mogła mnie znaleźć. Po chwili pojawił się przede mną wysoki chłopak w kominiarce, z zakrytą większością twarzy, w czarnej bluzie i ze słuchawkami nałożonymi na kaptur.
-Jestem Karon Lestrange, uczeń czwartego roku, Ślizgon.- powiedział donośnym, aczkolwiek słodkim głosem.- Dyrektor kazał cię przypilnować, byś bezpiecznie dotarła do szkoły. Wiesz, po drodze może spotkać cię parę nieprzyjemności ze strony uczniów. 
-Emm .. Spoko, dzięki. Jestem .. A w sumie wiesz kim jestem, więc bez zbędnych szczegółów proszę, pokaż mi gdzie mam wsiąść.- odparłam dumnie. Nie wiedziałam, że Lestrange mają syna. No to ciotka Bellatrix będzie mi się musiała grubo tłumaczyć, gdy ją znów spotkam. 
 Spokojnie podreptałam za nowym znajomym do pociągu, po czym usadowiłam się wygodnie w przedziale do którego mnie zaprowadził. Byliśmy tam tylko my. Niestety nie na długo, a już miałam nadzieje, że będę mogła z nim swobodnie porozmawiać, jak Śmierciożerca ze Śmierciożercą. O ile nim był ... Nie zdążyłam schować walizki, a do przedziału wparowała czarnowłosa dziewczyna, o pięknej cerze i zielonkawych oczach. Odziana była w czarne spodnie, biały płaszczyk oraz buty na niewysokim koturnie. Krucze włosy związane były w koński ogon, z którego delikatne kosmyki wylatywały, opadając dziewczynie na ramiona. 
-Dziadzia jest sprawa.- zwróciła się do chłopaka, stojącego obok mnie.- Trzeba naubliżać mojemu durnemu bratu i to teraz !
-Już się robi Potterówna. Wiesz, że jeśli o to chodzi nie trzeba mi dwa razy powtarzać.- odpowiedział jej i szybko żegnając się ze mną, pobiegł w głąb korytarza wraz z siostrą śmiertelnego wroga mojego ojca, jak mniemam. 
Poradziłam sobie jakoś z walizką i usiadłam przy oknie, zakładając słuchawki na uszy. Nacisnęłam "odtwarzaj" w telefonie i już po paru sekundach w uszach rozbrzmiało mi  "Need more friends with wingsAll the angels I know. Put concrete in my veins. I'd always walk home alone. So I became lifeless. Just like my telephone."*  Nie minęło pół piosenki, a pociąg ruszył i krajobraz na zewnątrz zaczął się zmieniać z coraz większą prędkością. Siedząc samej i słuchając muzyki nawet nie spostrzegłam jak szybko się przemieszczamy. Cały czas w głowie miałam dźwięk słów sądu ostatecznego sprzed dwóch dni: "Zostajesz skazana na dożywocie w Azkabanie ... " To było okropne. Chciałam się sprzeciwiać, przytaczać argumenty przeciw takiemu wyrokowi, lecz wiedziałam, że to by tylko pogorszyło sprawę. Na całe szczęście pojawił się wtedy ten staruszek o siwej, długiej brodzie w szarej tunice. To dzięki niemu mogę teraz spełnić moje marzenie i przeżyć niezwykłą przygodę, zdobyć nowe, niepowtarzalne umiejętności.
 Kiedy trwałam tak w bezruchu, opierając się na łokciu o parapet i obserwując pola, lasy oraz łąki, nie spostrzegłam, że ktoś wchodzi do pomieszczenia i siada naprzeciw mnie. Jednak po chwili zwróciłam moją cenną uwagę na owego osobnika, gdyż jego wzrok tak jakby przeszywał mnie na wylot.
-Czego się gapisz. Dziewczyny w życiu nie widziałeś?- zagaiłam, patrząc blondynowi prosto w stalowoszare oczy. Był nieprzeciętnie przystojny, jedną nogę miał zarzuconą na drugą, białą koszulę delikatnie rozpiętą, a biało zielony krawat mocno poluzowany.
-Sorry, nie widziałem cię tu nigdy.- odparł z pogardą.- Wiesz, to wagon dla VIP'ów, czyli Ślizgonów. Nie ma tu miejsca dla jakiś wyrzutków.
-Wyrzutków?!- zdenerwowałam się.- Jestem Faye Riddle, nowa uczennica waszej zasranej budy i niezmiernie się cieszę, że mogę uczęszczać do tak zacapiałego miejsca, gdzie jak widzę chodzą same nadęte bufony. Wielkie sorki, ale ten przedział od dziś należy do mnie, więc albo spadaj, albo daj mi spokój.
-Wow, kobieto, opanuj się. Nie wiedziałem, że jesteś tak szlachetnego pochodzenia. Zupełnie jak nasz Karon.
 O wilku mowa, ciekawe gdzie on się podział. Uciekł gdzieś z tą dziewczyną i nadal nie wraca. Jednak kiedy pogrążona w rozmowie z Drakonem Malfoy'em (bo tak się nazywa chłopak, o platynowych blond włosach, siedzący naprzeciw mnie) nawet nie zauważyłam, że nasz pociąg zatrzymał się. Myślałam, że podróż będzie trwać dłużej, a tu raptem parę godzin i jesteśmy na miejscu.
Po wysiadce gajowy Rubeus Hagrid wyczytał nasze nazwiska, by sprawdzić, czy aby na pewno wszyscy bezpiecznie dotarli. Oczywiście mojego nazwiska nie było na liście, widniało tam tylko imię. Kiedy je usłyszałam, dałam znak, że jestem i wsiadłam do drewnianej łódki, by chwilę potem znaleźć się w Wielkiej Sali. To wszystko działo się tak szybko.

* "Need more friends with wingsAll the angels I know. Put concrete in my veins. I'd always walk home alone. So I became lifeless. Just like my telephone." - jest to pierwsza zwrotka piosenki "Nothing to lose" Billy'ego Talent.

5 komentarzy:

  1. KOCHAM TO ! CHCE DALEJ ! *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż nie lubię Harry'ego to dla Karona przeczytam wszystko >.<

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz to jest świetne... starsznie wciąga ; D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekstra! Super! Magiczne! Dziewczyno pisz dalej, czekamy! Masz niesamowity talent do pisania, twoje teksty absolutnie wciągają. Chociaż zawsze byłam za gryffindorem to jednak ostatnio bardziej czuje się ślizgonką... (PS Ja jestem Sylwia)

    OdpowiedzUsuń
  5. zajebiste *O*
    teraz biore się za rozdział drugi !

    OdpowiedzUsuń