wtorek, 23 lipca 2013

Zaklęcie 5: Reprezentanci Turnieju Trójmagicznego

Dzień jako taki nie był wspaniały. Trochę łażenia po szkole i nudzenia się to nic szczególnego. Na szczęście wieczorem mięliśmy ubaw. Siedziałam sobie jak zwykle w bibliotece i czytałam, tym razem książkę o smokach. Nagle, jak nigdy, ktoś usiadł obok mnie. Poczułam na ramieniu czyjeś puszyste włosy, a gdy odciągnęłam się od lektury i spojrzałam w bok serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Hermiona Granger siedziała obok, ramie w ramie i czytała to co ja.
-Spadaj stąd szlamo!- rzuciłam. Grr .. Jak ja nienawidzę dzieci mugolów, to okropne, jak można tak bezcześcić czarodziejskie umiejętności. Wracając do rzeczy - kiedy tylko dotarło do niej co powiedziałam, uciekła z płaczem, by wtulić się w swojego Potter'ka. Całą sytuację widział Draco, który prawie zwijał się ze śmiechu, a potem opowiedział o wszystkim reszcie Ślizgonów.
 Wreszcie nastała godzina kolacji. Uczniowie Durmstrang'u siedzieli przy naszym stoliku, przez co było dość ciekawie. Opowiadali o szkole, a Wiktor Krum nie raz przechwalał się zwycięstwami w zawodach światowych quidditch'a. Od czasu do czasu Malfoy próbował mu się podlizać, innym razem oberwał od kuzyna piorunem. Codzienna kolacja. Jednak dziś profesor Dumbledore, najfajniejszy dyrektor świata ogłosił uczestników Turnieju Trójmagicznego.
Reprezentantką Beauxbatons została Fleur Delacour. Po Durmstrang'u mogłam się spodziewać Wiktora, a reprezentantem Hogwartu został Cedrik Diggory. Jednak to nie wszyscy. Kiedy już mieliśmy powrócić do jedzenia Czara Ognia znów zapłonęła czerwienią i wypluła czwartą kartkę, którą dyrcio złapał odruchowo. Ze zdziwieniem na twarzy i przerażeniem w oczach wyczytał:
-Harry Potter.
Wrzawa na sali wyła niezmierna. Kiedy tylko to usłyszałam prawie oplułam Eve sokiem z dyni. Ten-Który-Przeżył początkowo nie ruszał się z miejsca i siedział jak ta trusia przy stole Gryfonów nie wiedząc co i jak. Jednak po chwili wstał i podreptał jak dziewczynka do sali za stołem nauczycieli. Mało nie popłakałam się ze śmiechu, niestety byłam zmuszona przestać, gdyż profesor McGonagal zmierzyła mnie ostrzegawczym wzrokiem.W końcu jednak pozwolono nam w spokoju dokończyć posiłek i wyjść z zatłoczonej sali. Wymknęłam się chyba jako pierwsza z mojego domu, by ominąć tłok na schodach. Byłam już przy wejściu do lochów, gdy nagle żółto czerwone światełko roztrzaskało mi się o szatę. Myślałam, że wykipię ze złości ! Szybko otarłam się z farby w kolorach Gryffindoru i rozejrzałam uważnie. Niestety uciekinierom plan nie wyszedł, gdyż zauważyłam rudą czuprynę za ścianami sowiarni
-Impendiamenta!- krzyknęłam i trafiłam jednego z bliźniaków Weasley'ów, przez co spowolniłam go na pewien czas. Szybko podbiegłam do chłopaka ruszającego się teraz jak ślimak oraz jego brata, który próbował go odczarować.
-Mam was!- zwróciłam się do nich. Miny spowolnionego Fred'a i zdesperowanego George'a były nieziemskie.
-Kurde stary przyłapała nas.- zwrócił się do brata ten z bliźniaków, który nie został trafiony, lecz po chwili odwrócił się do mnie.- No co nam teraz zrobisz Wężownico?
-Wiesz ... Mogłabym was zabić .. -zaczęłam, bawiąc się różdżką.- Ale nie chcę znów odwiedzać Azkabanu, więc dam wam tylko małe upomnienie.
-Pff .. Powodzenia. Expeliarmus!- rzucił już normalny Fred. Szybko odskoczyłam i zaklęcie trafiło w jakąś brunetkę z Ravenclaw. Uciekła z wrzaskiem, a ja postanowiłam kontynuować wymianę zaklęć. Z mojej różdżki wyleciał zielony płomień, który po chwili trafił obu braci, powalając ich na ziemię. Oni postąpili podobnie i w końcu całą trójką tarzaliśmy się po trawie rzucając zaklęcia. Byłam tym tak zajęta, że nie zauważyłam gapiów wokół nas. W końcu podnieśliśmy się na nogi, a ja skorzystałam z okazji i powiedziałam:
-Oppugo!- ptaki które wyczarowałam zaczęły atakować dwójkę przeciwników, którzy teraz ganiali w tą i z powrotem, by je odgonić. Wszyscy wokół śmiali się, niektórzy wręcz płakali ze szczęścia.
 Całe zajście uspokoiła Pamona Sprout, nauczycielka zielarstwa. Skończyło się na upomnieniu oraz odjęciu obu domom 50 punktów. Mimo wszystko warto było ich zaatakować. Jeśli wydawało mi się, że wcześniej byłam sławna, to teraz popularnością zaczynam dorównywać Potter'owi.

5 komentarzy:

  1. To ja jeszcze se piorunami porzucam xd

    OdpowiedzUsuń
  2. ale super !
    pisz częśćiej !

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, fajnie. Ciekawe opowiadanie. Kiedy ciąg dalszy???

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na dalszą część ;*
    http://dziedziczkarodumalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezus to jest takie zajebiste że nie da się opisać tej zajebistości

    OdpowiedzUsuń